Aplikujesz? Stwórz sobie personę pracodawcy

Moja o kilka lat młodsza koleżanka aplikuje na staż. Poprosiła mnie niedawno żebym rzucił okiem na jej CV oraz list motywacyjny, który zamierzała wysłać do swojego potencjalnego chlebodawcy. Trudna rzecz do zrobienia. Wiem coś o tym. Napisanie mojego pierwszego listu motywacyjnego zajęło mi 4 godziny. Przez ten czas zapełniłem tekstem 1/3 kartki formatu A4. Rzucę okiem, a co. Poza tym, byłem żywo zainteresowany jak próbują się „sprzedać” na rynku pracy osoby niezwiązane z branżą UX.

Było źle.

Musisz wiedzieć drogi czytelniku, że w naszej firmie to właśnie ja zajmuję się rekrutacją ludzi na stanowiska UX`owe. Mam więc całkiem niezły punkt odniesienia (dwie setki przeczytanych listów motywacyjnych i CV, kilkadziesiąt przeprowadzonych rozmów). Zacząłem od listu. Moje oczy zobaczyły jedno wielkie lorem ipsum. Tekst zajmował ponad stronę. Było coś o wyzwaniach,  samodzielności, odpowiedzialności. Gdybym nie znał koleżanki, po przeczytaniu samego listu, miałbym problem z określeniem kto i dlaczego do mnie pisze. A ona jest przecież naprawdę fajną osobą.

Zaczęliśmy zmieniać

W międzyczasie wpadł do nas z wizytą mój korpokolega. Jest on odpowiedzialny za rekrutację w swoim dziale. Zaproponowałem, żeby ocenił niezależnie zawartość listu z jego perspektywy. Ja już swoje zdanie miałem wyrobione. Ponieważ list kierowany był do korporacji, kolega nadawał się do tego wręcz idealnie. Przed jego przyjściem padło stwierdzenie, że aplikacja jest kierowana do korporacji i taki język jest OK. Że w dużych firmach na pewno nie szukają takich ludzi jak w naszej, małej. Byłem ciekawy czy nasze punkty widzenia będą ze sobą zbieżne.

Zaczął czytać.

– Ej, a dlaczego tutaj są takie okrągłe zdania? Zapytał korpokolega.

– Co to znaczy „okrągłe”? Odparła koleżanka.

– No wiesz, takie że jak czytam to zanim dojdę do jakiejś informacji o Tobie, muszę przebrnąć przez te wszystkie niepotrzebne słowa. Przecież jak to zobaczą Panie z HR`u, to będą się zastanawiały czy Ty też tak gadasz na żywo.

Koleżanka nie wytrzymała.

– Ale oni uczą nas tak pisać na studiach!

Jeżeli tak uczą na studiach, to z mojej perspektywy, uczą źle.

List motywacyjny jest dla mnie bardzo ważnym elementem rekrutacji. Cefałki na pewnym poziomie abstrakcji są do siebie bardzo podobne. Pokazują czy kandydat miał okazję otrzeć się o obszary wewnątrz których będzie się poruszał w firmie do której aplikuje. List motywacyjny pozwala ocenić czy ktoś rozumie dlaczego chce u mnie pracować oraz czy poświęcił choć chwilę na zapoznanie się z działalnością firmy.

Bardzo nie lubię „masówek”, czyli maili z zapytaniem o staż/pracę, które można wysłać za jednym zamachem do 50 różnych firm. Mam taką fajną zasadę, która pozwala sprawdzić czy komuś naprawdę zależy na pracy w naszej firmie. Podmieniam jej nazwę w miejscach w których występuje i patrzę czy list się klei. Jeżeli po takim zabiegu list nadal jest składny, to źle. Gdybym to ja oceniał list koleżanki jako pracodawca, byłoby źle. Zabrakło sprofilowania przekazu. Persony. O co konkretnie mi chodzi?

Trafiliście kiedyś na taką reklamą że pomyśleliście „Łał, ten przekaz naprawdę MNIE kręci!”? Jeżeli tak, to nadawca doskonale wiedział do kogo mówi oraz wykonał kawał dobrej pracy formułując komunikat.  Jednym ze sposobów dopasowania przekazu do grupy odbiorców jest stworzenie persony – hipotetycznego, acz reprezentatywnego  odbiorcy. Uwzględnienie perspektywy odbiorcy pozwala na personalizację i weryfikację swoich pomysłów na przekaz. Rzecz często stosowana w projektach z zakresu: user experience, designu, marketingu. Rzecz, która mojej koleżance pozwoliłaby na stworzenie listu skierowanego do kogoś… a nie do każdego.

Przy spotkaniu twarzą w twarz można oddziaływać na drugą osobę na wiele sposobów (tak samo jak strona internetowa oddziałuje na użytkownika na kilku płaszczyznach). Można się ładnie ubrać, uśmiechnąć, zażartować i nawiązać do wspólnych zainteresowań. W momencie kontaktu z wydrukowaną kartką papieru, to wszystko znika. 

Ja z kolei zacząłem się zastanawiać, jakie cechy u kandydata cenię najbardziej. Doświadczenie? Kierunek studiów? Ukończone kursy?

Hobby

Branża UX jest patchworkiem ludzi z różnym bagażem doświadczeń oraz kompetencji. Doświadczenie zawodowe jest ważne. Z drugiej strony, jakiego doświadczenia można oczekiwać od juniorów (koleżanka z początku wpisu jest młoda). Ukończony kierunek studiów jest chyba najsłabszym wyznacznikiem tego czy ktoś „się nadaje”. Zarysowuje jedynie obszar wiedzy teoretycznej, którą może posiadać kandydat.

Zawsze zwracam uwagę na rubrykę „zainteresowania”. Rubrykę przez wiele osób ignorowaną (zarówno piszących, jak i czytających). Im dziwniejsze pozycje tam znajdę tym lepiej. Jeszcze lepiej, jeżeli hobby uprawiane jest z dala od komputera.

Dlaczego?

Bo to wybrałeś sam, nikt Ci nie kazał. Bo to pokazuje, że potrafisz się w coś zaangażować. Bo mogę wnioskować, że jesteś osobą samodzielną. Bo mogę się domyślać, że nie robisz tego co wszyscy dookoła i masz własne zdanie. Kiedy próbuję zbudować sobie obraz osoby, która do mnie aplikuje (tak, personę, i wiem że to „płytkie”, ale umieszczenie zdjęcia w CV bardzo mi w tym pomaga) zastanawiam się, jakie są jej motywacje do pracy. Bazując na tym co znajdę w liście, staram się dociec czy jest to odpowiedni „materiał” na członka naszego zespołu. Informacje o zainteresowaniach są tutaj bardzo pomocne.

W przypadku naszej firmy sprawdzili się ludzie z pasją, którzy swoje zaangażowanie potrafią przenieść na grunt zawodowy. Często uzewnętrznieniem takiej pasji jest prowadzenie bloga (uwielbiam ludzi z blogami, ich właściciele komunikują się z reguły sprawniej niż reszta świata). Jeżeli ktoś jest w stanie poświęcić godziny swojego wolnego czasu na szlifowanie jakiejś umiejętności, ma u mnie dużego plusa. Jeżeli masz to „coś” i widzę że rozumiesz dlaczego chcesz pracować właśnie w naszej firmie, najprawdopodobniej przyłożysz się do tego żeby być dobrym w tym czym będziesz się u nas zajmował.

Poza tym, posiadanie hobby zmniejsza ryzyko nudzenia się ;)

What, How, Why

Simon Sinek twierdzi, że większość z nas komunikuje się mało chwytliwy sposób. Mówimy „co robimy”, czasami mówimy „w jaki sposób”, bardzo rzadko natomiast „dlaczego”. Jeżeli komunikat ma być interesujący dla odbiorcy, powinniśmy zaczynać właśnie od drugiej strony. Zdaniem Sineka, zmiana tego kierunku wyjaśnia przewagę pomiędzy średnimi, a wyjątkowymi ludźmi i firmami. Znaczenie przekazu o charakterze „dlaczego” odgrywa tutaj kluczową rolę.

CV mówi „co”, list motywacyjny odnosi się do sfery „dlaczego”. I dlatego jest on dla mnie tak istotny.

Podsumowując. Zaadresowanie przekazu pod konkretną firmę może zwiększyć jego skuteczność. Warto zastanowić się, kto będzie odbiorcą każdego przekazu i jaką reakcję u niego wywoła. Każdy pracodawca będzie cenił sobie bardziej inny zestaw cech, a kandydat powinien włożyć trochę pomyślunku w odpowiednie zaprezentowanie swojej osoby.

A jeśli ktoś jeszcze nie jest przekonany, zachęcam do zapoznania się z tym wpisem, w którym autor w bardzo dosadnej formie wyjaśnia czego powinno się unikać tworząc list motywacyjny i CV.

4 myśli na temat “Aplikujesz? Stwórz sobie personę pracodawcy

  1. Ciekawy art ale troche idylliczny… nie uwierze ze w firmach zawsze ani nawet czesto patrza na CV i list motywacyjny w sposob jaki opisales. Corpo-talk jest umiejetnoscia niezbedna kiedy chce sie pracy w molochu ale tez i w mniejszych strukturach, typu kilkuset pracownikow.
    Kiedys nadzialem sie na takie myslenie jak twoje, ktore podzielalem wowczas absolutnie, piszac list motywacyjny do korporacji ktora emanuje aura mlodziezowosci i kreatywnosci. List motywacyjny zaprojektowalem nie tylko tekstowo ale i graficznie (!) osobiscie specjalnie pod katem upatrzonego pracodawcy a zatrudniono, jak sie pozniej dowiedzialem, osobe majaca „plecy”. Czyli standard. Naturalnie nie pochwalam pisania masowych listow ktore mozna podpasowac pod cokolwiek, ale z obiektywnego punktu widzenia korzysc wynikajaca z poswiecenia czasu i napisania ukierunkowanego komunikatu skrojonego na miare moze byc absolutnie niewspolmierna z wynikiem. A na studiach o pracy nie ucza nic… przynajmniej nie na kierunkach ‚non-human-resources-related’ :)

    Pozdrawiam (fajny blog – bede zagladal czesciej)

    Polubienie

  2. Bardzo prosze , żeby ten mały czarny wędrował wraz z czytanym przeze mnie tekstem . Bardzo lubie małe czarne . mam je w domu od lat .Mama Agnieszki .

    Polubienie

Dodaj komentarz